go Imogen.
- Zimno tu jakoś - wtrąciła szybko Sylwia. Flic spojrzała na kominek. - Zwykle palimy tu aż do wiosny. To zimny pokój, dopiero później słońce go przyzwoicie nagrzewa. - Rozpaliliśmy poprzedniej nocy. - Karolina zerknęła na męża i parsknęła śmiechem. 29 - Skoro tak to nazywasz... - Matthew się skrzywił. - To jego pierwsza próba - wyjaśniła Karolina. - Nie takie to łatwe, jak się zdaje - tłumaczył się Matthew. - Minęło parę godzin, zanim udało się wywietrzyć cały dym. - Pomogę ci, jeśli chcesz - ofiarowała się Flic. - To kwestia odrobiny wprawy. - Tata miał wprawę - zauważyła Imogen. - Może więc zostawię to ekspertom - uśmiechnął się Matthew. - Świetny pomysł. - Przypuszczałabym - odezwała się Sylwia cicho, lecz dobitnie - że jeśli ktoś projektuje całe budynki, to przy odrobinie dobrej woli potrafi też podpalić parę kawałków drewna. Z tego, co Sylwia mogła powiedzieć po tak krótkiej znajomości, nowy zięć raczej przypadł jej do gustu. Współczuła mu jednak, gdyż zdawała sobie sprawę, że bez względu na to, jak bardzo kochali się z Karoliną, proces adaptacji do życia pod jednym dachem z trójką nieufnych dziewcząt będzie najeżony trudnościami. Może dobrze się składa, że ona sama mieszka nieopodal - wprawdzie oddzielnie, ale na tyle blisko, by w razie potrzeby służyć pomocą. Miała mieszkanie przy Perrin Lane, wąskim, przyjemnym zaułku, biegnącym pomiędzy Hampstead High Street a Heath Street, gdzie w odległości paru kroków było kilka salonów fryzjerskich, butiki, kawiarenki i spory wybór restauracji. Choć urodzona w Londynie, Sylwia w wieku dziewiętnastu lat poślubiła Szwajcara Ericha Lehrera i wyjechała z nim do Zurichu. Po zbyt wielu latach znoszenia jego niewierności ze względu na dobro córki ostatecznie się rozwiodła i zabrała jedenastoletnią Karolinę z powrotem do Londynu. - Gdybym nie wytrzymała, Groosi, mogę się przenieść do ciebie? - spytała ją Imogen ostatniej nocy. To pieszczotliwe przezwisko było pozostałością po szwajcarskich latach Sylwii. Wprawdzie nigdy nie opanowała skomplikowanego języka Schwyzertusch, ale nie zależało jej, by nazywano ją „babką", „babcią" czy „babunią". Groosi pasowało do jej poczucia humoru i wszystkie trzy wnuczki szybko to zaakceptowały. - Oczywiście, że wytrzymasz. - Ale gdyby... Sylwia uśmiechnęła się do swej rogatej, lecz mimo wszystko wrażliwej wnuczki. 30 - Kochanie, zawsze chętnie cię tu widzę. - Tylko to chciałam wiedzieć, Groosi. Po herbacie Matthew poszedł na górę, żeby rozpakować swoje rzeczy. Właśnie przekraczał próg sypialni, gdy usłyszał z tyłu kroki. - Podoba ci się ta sypialnia? - zapytała Flic. - Bardzo.