Kelsey wiedziała, co Dane ma na myśli.
- Słyszałem, że tam byłaś - mruknął. Nagle poczuła na przemian gorąco i zakłopotanie, przypominając sobie ranek, w który wyjechał. Trzy dni po pogrzebie jej brata. Nie pożegnała go na małym lotnisku. Uciekła z jego domu, jakby goniły ją wszystkie moce piekła. Pamiętała jego głos, wykrzykujący jej imię. I pamiętała, jak stał przed 221 domem, z ręcznikiem owiniętym wokół bioder. Patrzył, jak zapala samochód i odjeżdża. Wrócił do swojej bazy i w tydzień później znalazł się z powrotem za granicą. Nie żył już wtedy jego ojciec, nie żył Joe. Dane nigdy nie zatelefonował ani nie napisał. Wiedziała, że oboje pamiętają dobrze tamte wydarzenia. - Kiedy wróciłem z urlopu, wiedziałem, że nie chcę zostać zawodowym wojskowym jak mój ojciec. A St. Augustine wydało mi się dobrym miejscem do zamieszkania po zakończeniu służby. Nie to, żebym nie lubił zadań wykonywanych na Środkowym Wschodzie i we wschodniej Europie. Joe uwielbiał latanie i był w tym dobry, naprawdę dobry. Ja lubiłem wtapiać się w społeczeństwo, ustalać, co ludzie myślą i dlaczego, jak zareagują na różne warianty sytuacji. Podobało mi się, że mogę ocalić czyjeś życie, zapobiegając aktom terrorystycznym czy etnicznym czystkom. Znam kilka języków, a mój kolor skóry utrudnia ustalenie pochodzenia. Byłem młody i mimo strasznych rzeczy, których byłem świadkiem, niemal wierzyłem we własną nieśmiertelność. Po śmierci Joego to się zmieniło. Przestałem uważać, że jestem czymś więcej niż ziarnkiem piasku na bezkresnej plaży. Stałem się ostrożniejszy, a mimo to dwukrotnie otarłem się o śmierć. Miałem trochę pieniędzy, założyłem najpierw agencję na Key Largo, żeby móc dbać o Zatokę Huraganów. Potem trochę jeździłem. Chciałem nadal mieszkać na Florydzie. Nie za daleko na południe, nie za blisko domu. St. Augustine ma swoją historię i pewien urok. Miasto jest małe, lecz 222 nie za małe. Nad morzem, lecz oddalone od Zatoki Huraganów. Joe nie żył, mój ojciec nie żył. Bóg wie, gdzie się podziewała i co robiła Sheila... no i ty uciekłaś. - Nie uciekłam naprawdę. Nie wtedy. Wyjechałam do college'u. Dane pokręcił głową. - Nie, już wtedy uciekłaś. Uciekłaś tego ranka, gdy widziałem cię po raz ostatni. Nie miałem po co wracać do domu. Fakt, Larry przyjeżdżał, Cindy została, a Nate okopał się w „Sea Shanty". Wiedziałem jednak, że w przeszłości tkwi coś, czego nigdy nie odnajdziemy. Nie chciałem oglądać się za siebie.