- Uważasz więc, że jestem mordercą, ale rozmawiasz
ze mną bez świadków. - Racja. - Dlaczego? - Bo jesteś moim starym przyjacielem. - A nie boisz się mnie? - Nie. Poza tym jestem uzbrojony. - Jasne, pewnie. A może tak naprawdę nie masz żadnych dowodów. - Może nie do końca, choć są świadkowie, którzy pośrednio potwierdzają tę wersję. Chciałem jednak najpierw wysłuchać ciebie. Może potrafisz to wytłumaczyć? Chcesz o tym rozmawiać? - No pewnie. - Westchnął. - Jak już powiedziałem, jestem winny, ale to nie ma nic wspólnego z żadnym morderstwem. - Mów dalej. - Rozmawiałeś z dziewczyną, ale chyba nie z Marisą Martinez. - Rzeczywiście, nie rozmawiałem z żadną dziewczyną, która miałaby na imię Marisa. Co to ma do rzeczy? - Coś razem robimy. - Co? Jorge zawahał się. Uznał jednak, że nie ma wyjścia. - Powiem ci, ale... muszę ci zaufać. To powinno pozostać między nami. Jeśli nie, trudno, niczego nie powiem. - Jorge, skoro robisz coś nielegalnego... - Nielegalnego tak. Ale nic złego. - Dobrze, Jorge. Jeśli mnie przekonasz, że to, co 298 robisz, nie jest złe, wtedy... wtedy mogę o tym zapomnieć. Ale jeśli bierzesz udział w przekazywaniu narkotyków... - Tym zajmuje się Izzy. Ja mam trochę inne zapatrywania na życie. - Dobrze, dam ci szansę. - W porządku, jedź. Powiem ci, dokąd. Dane przyglądał się mu przez chwilę. - Jesteś uzbrojony, ja nie. Jeśli chcesz, możesz mnie przeszukać - usłyszał. Dane włączył silnik. Ruszył i wjechał na autostradę. Dobiegli do uliczki, prowadzącej do US 1. - Co? Co widziałeś? - zapytała zadyszana Kelsey. - Chyba ktoś tędy uciekał - wyjaśnił Larry. - Nie ktoś - dodał Nate. - Więc kto? Co się tu dzieje? - dopytywała się Cindy. - Ja... ja nie wiem - odparł Larry. - Nie mam całkowitej pewności, ale to mógł być... - Kto? - wrzasnęła Cindy. - Ciężarówka. Stara i poobijana. Lathama. - Uważacie, że tam był Latham? Że patrzył przez