- Tak.
Marla czuła, ¿e musi ja przeprosic. - Tak mi przykro, ¿e... - Wiem. Amnezja. Prosze sie nie przejmowac. - Carmen weszła do pokoju. Jesli zmiana w wygladzie Marli zrobiła na niej jakiekolwiek wra¿enie, zdołała to ukryc. Miała na sobie waska, granatowa spódniczke i biała bluzke z rekawami podwinietymi do łokci. - Pani Eugenia przysłała mnie, ¿ebym 125 sprawdziła, jak sie pani czuje, i zapytała o kolacje. Przestraszyłam sie troche, kiedy nie zastałam pani w sypialni. - Wszystko w porzadku, czuje sie dobrze. Wzglednie dobrze. Teraz wszystko jest wzgledne. - Marla spojrzała na ekran komputera. - Pewnie nie znasz mojego hasła? - Niestety nie. - Carmen potrzasneła głowa. - Nie przypominam sobie, ¿eby czesto u¿ywała pani komputera. - A nie wiesz przypadkiem, gdzie mo¿e byc moja torebka - ta, która miałam ze soba w dniu wypadku? Carmen zmarszczyła brwi, w zamysleniu zagryzajac wargi. - Nie widziałam jej... ani niczego, co miała pani ze soba tamtej nocy. Marla, rozczarowana, wsuneła krzesło z powrotem pod biurko. - A mo¿e wiesz, gdzie przechowywałam moje osobiste rzeczy, zdjecia z dziecinstwa albo zdjecia Cissy, z czasów, kiedy była mała? - Oczywiscie. - Rozjasniła sie Carmen. - To akurat wiem. - Naprawde? - ucieszyła sie Marla. To ju¿ cos. Niewiele, ale zawsze cos, co mo¿e jej pomóc odzyskac własna przeszłosc. - Wszystkie albumy ze zdjeciami sa w bibliotece. - Mo¿e powinnam je przejrzec. Aha, i jeszcze jedno... wiem, ¿e to zabrzmi dosc dziwnie, ale czy mogłabys oprowadzic mnie po domu? - Oczywiscie. A co z kolacja? - Ju¿ czas na kolacje? - Marla spojrzała w okienko w dachu i zobaczyła, ¿e niebo ju¿ ciemnieje. - Nie, kolacji nigdy nie podajemy przed ósma. Ale pani Eugenia lubi, ¿eby wszystko było porzadnie przygotowane. - Wierze- odparła Marla, myslac o swojej nieskazitelnej, dra¿liwej tesciowej. Przypuszczała, ¿e Eugenii nigdy nie zdarzyło sie nagiac ani tym bardziej złamac ¿adnej ze swych 126 zasad. Była te¿ pewna, ¿e starsza pani nigdy nie zmienia raz podjetych decyzji. - Jamesa nie ma w pokoju dziecinnym - powiedziała Marla, kiedy szły korytarzem. - Byłam tam. - Jest na dole. Z Fiona i pania Eugenia. Dobrze. Jedno zmartwienie mniej. Sprawnie, jak dyrektor muzeum, Carmen pokazała jej pokoje na trzecim pietrze - pomalowana na ¿ółto sypialnie Cissy, gdzie panował straszny rozgardiasz. Ksia¿ki, dyskietki, płyty kompaktowe i kolorowe pisma le¿ały porozrzucane po całej podłodze. Na toaletce stało mnóstwo słoiczków i tubek z kosmetykami, na scianach wisiały plakaty młodzie¿owych