- Niech to szlag... - wyszeptał.
Zanim podeszła do sofy, aby mu pomóc, zanim się w ogóle odezwał, wiedziała, że to nie był zwykły wypadek, tylko coś bardzo złego. - Powiedz mi, proszę. - O Boże, Lizzie... - Podniósł się nieco zbyt gwałtownie i butelka po whisky potoczyła się z poduszki na dywan. - O kurczę, jak to boli... Stała nieruchomo kilka kroków przed sofą. - Mógłbym ci nakłamać - wymamrotał - że miałem wypadek samochodowy, ale wtedy zapytałabyś o policję, więc równie dobrze mogę wyspowiadać się teraz. - Wargi mu drgały. Usiadła na fotelu, daleko od niego. - Alfons spuścił mi manto... - ciągnął, unikając jej wzroku. - Za to, co zrobiłem jednej z jego dziewczyn. Lizzie zakręciło się w głowie i dostała mdłości - Straciłem moją Lizzie - Christopher podniósł ręce teatralnym gestem - więc co miałem robić? Wróciłem na stare śmieci, do dziwek. - Wstał z wysiłkiem i spojrzał na nią z góry. - I co zamierzasz z tym zrobić, skoro już wiesz? Coś najgorszego? Patrzyła na niego w milczeniu przez kilka sekund, potem pokręciła wolno głową i skierowała wzrok w stronę pustego, ciemnego kominka. - Najbardziej ze wszystkiego chciałabym skończyć z tym raz na zawsze. Kazać ci się wynieść i nigdy więcej nie zbliżać do mnie ani do naszych dzieci... - Urwała, bo nagle osłabła. - Lizzie? - Postąpił krok w jej stronę. - Dobrze się czujesz? - Nie waż się do mnie zbliżać! Oczywiście, że nie czuję się dobrze, ty cholerny durniu! I wcale nie dlatego, że ktoś cię sprał na kwaśne jabłko, Bóg mi świadkiem, żałuję, że nie postarali się lepiej. - Wcale tak nie myślisz. - Christopher ponownie opadł na sofę. - Jack jest w szpitalu. - Wiem. - Ale nie w Windsorze! W Hammersmith. - Podeszła do kominka i oparła się ręką o półkę. - Wiedziałbyś o tym, gdybyś... - Potrząsnęła głową. - Dlaczego? - Głos Christophera za jej plecami był teraz ostrzejszy. - Dlaczego go przenieśli? Lizzie, co się stało? Obróciła się wolno, zobaczyła grozę na jego twarzy, teraz kredowobiałej na tle siniaków. Wiedziała, że naprawdę się przestraszył. - Nie panikuj. Trochę gorzej oddycha, ale ogólnie nie jest tak źle. Martwili się, że w wypadku pogorszenia mogliby sobie nie poradzić, a ja wybrałam Hammersmith, bo ty tu byłeś. - To czemu nie jesteś przy nim? Fala gniewu uderzyła z całą mocą. - Bo Jack mnie tam nie chciał. Boi się, że uznają go