- Jasne, że byś wolała. Ale to jest mój dom
i moja sypialnia i będę się ubierał, jak mi się zechce. - Jak sobie życzysz. - Na miękkich nogach ruszyła ku drzwiom. - Spakuję rzeczy i pożegnam się z chłopcami. - No i dobrze. Jack wyszedł do łazienki, trzaskając drzwiami. Malinda opuściła sypialnię, delikatnie zamykając za sobą drzwi. Kiedy Jack wszedł do. kuchni, powitały go cztery pary oskarżycielskich oczu. JEDNA DLA PIĘCIU 75 - Co z wami, chłopaki? - zapytał. - Malinda sobie poszła. - No to co? Miała zostać, dopóki nie wrócę. Wróciłem, wiec odeszła. - Nie chcemy, żeby odchodziła. Ostatnie zdanie pochodziło od Małego Jacka i zdziwiło ojca bardziej, niż gdyby mały oznajmił, że chce zapisać się do baletu. - I płakała przez ciebie - dodał Dawid. - Dlaczego to zrobiłeś? Płakała? Jack spojrzał na syna zdziwiony. Nie wiedział, że płakała. Poczuł się paskudnie. No ale nie, to nie jego wina, że płakała. To ona wtykała nos w nie swoje sprawy, a jeśli ktoś wtyka nos w nie swoje sprawy, to musi się liczyć z tym, że mu go przytrzasną. - To nie przeze mnie płakała. Kobiety już takie są. Łatwo się wzruszają. - Popatrzył na siedzących przy stole synów. - O co chodzi? Zawsze się cieszycie, jak uda się wam wykurzyć jakąś opiekunkę. - Polubiliśmy ją - wymamrotał Mały Jack nie patrząc na ojca. - Tak, dawała nam ciasto do szkoły i czytała nam na dobranoc. I nawet zrobiła Małemu Jackowi żółwiowy tort na zbiórkę. - Dawid potarł nos, wiadomy znak, że łzy są blisko. - Ona chyba też nas lubi. - Oczywiście, że was lubi. Jakżeby nie. - Jack zwichrzył włosy Dawida. - Ale nie jest waszą opiekunką. Zaangażowałem ją, żeby nauczyła was dobrych manier, a ona była taka miła, że została z wami, dopóki nie znajdę nowej gosposi. - Mamy nową gosposię? - W oczach Małego Jacka pojawił się strach. 76 JEDNA DLA PIĘCIU Jack bawił się jednym z dwóch widelców leżących przy nakryciu i zastanawiał się, czy jego synowie wiedzą, który do czego służy. - Jeszcze nie, ale dałem ogłoszenie do gazety. - A czemu nie zaangażujesz Malindy? - zaproponował podnieconym głosem Mały Jack. - Założę się, że się zgodzi. - No nie wiem, synku... - Na pewno tak. - Darren wspiął mu się na kolana